W środku było tak tłoczno, że ledwo się tam dostaliśmy. Już mogłam stwierdzić, że nie podobało mi się to. Te wszystkie spocone ciała, od tańca i, Bóg jeden wie od czego jeszcze, wszędzie obmacujące się pary. Wszyscy moi przyjaciele najwidoczniej świetnie się bawili na parkiecie, albo tak jak Ino - podrywając przypadkowych facetów. No, Hinata również była wyjątkiem. Do dobrej zabawy, było jej daleko tak jak i mnie.
- Hinata! - spróbowałam przekrzyknąć muzykę kiedy granatowłosa patrzyła z politowaniem na swojego chłopaka i przyjaciela - Kibę jak wygłupiali się uważając to za "taniec". Czując moje szturchnięcie w ramię zwróciła na mnie swoje oczy, w których było pytanie. - Chcesz się stąd na chwilę wyrwać?! - dla upewnienia, że zrozumie pokazałam jej ręką drzwi. Od razu wstała z zajmowanego miejsca i ciągnąc mnie za sobą, skierowała nas ku wyjściu.
Kiedy wyszłyśmy z zatłoczonego domu i poczułam lekki wiaterek, który muskał moją twarz odetchnęłam z ulgą. Niebo było ciemnogranatowe, jednak z bardzo małą ilością gwiazd.
Ruszyłyśmy w dół po wzgórzu, na którym znajdował się dom Karin.
- Ale tu cicho, przyjemnie. Idealna odmiana od tego chaosu na tej imprezie. - zagadnęłam po kilkunastu minutach ciszy.
- Taak. Ja też wolę ten spacer niż to, co się tam dzieje. Sama nie przyszłabym, gdyby nie Naruto.
- Domyślam się. Musisz teraz pilnować swojego chłopaka. - zachichotałam, dając jej kuksańca w bok, a jej policzki pokryły się różem.
- A ty? Masz kogoś na oku? Może... - jednak nie zdążyła dokończyć, gdyż usłyszałyśmy huk.
- Czy to był... wystrzał z pistoletu? - sparaliżowana po dłuższej chwili spytałam pozbywając się guli w gardle.
- Chyba tak... Gdzie ...my jesteśmy? - spytała drżącym głosem rozglądając się. Poszłam w jej ślady, jednak nie rozpoznałam tego miejsca. Zagadałyśmy się tak, że nie zdołałyśmy zorientować się, gdzie się znajdujemy. Usłyszałyśmy kolejne wystrzały, a po chwili ujrzałyśmy czyjąś sylwetkę. Jakiś wysoki, męski głos krzyknął To ona! pokazując na mnie lub granatowowłosą palcem. Złapałam Hinatę za rękę i rzuciłyśmy się do ucieczki zaraz po tym jak mężczyzna, który krzyczał, a za nim dwie inne osoby ruszyły na nas biegiem.
Wybiegłyśmy z jednej ciemnej uliczki, biegnąc wzdłuż długiego, ciemnego budynku, skręcając w inną. Biegłyśmy na oślep nie znając tych terenów, aż wreszcie przy kolejnym skręcie czekała na nas jedynie ściana, która była pobazgrana graffiti, a kroki było słuchać coraz głośniej. Rozejrzałam się gorączkowo szukają jakiejś kryjówki, jednak nic nie zauważyłam. Ślepa, ciemna uliczka. Jak w filmach. Tylko, że to jest prawdziwe życie, a oni nie wydają się przyjaźni.
Ścisnęłam mocniej rękę przyjaciółki słysząc bardzo wyraźnie kroki. Po chwili z mroku wyjawiły się trzy sylwetki, sądząc po budowie, mężczyzn. Uliczka nie była długa, więc szybko znaleźli się blisko nas. Niestety nie widziałam ich twarzy, gdyż mieli na nich maski zwierząt.
- To na pewno ona? - spytał jeden z nich.
- Taa. Ma różowe włosy. - z przekonaniem odpowiedział drugi. Przełknęłam ślinę. Mówili o mnie. Dlaczego? Nigdy nie miałam styczności z takimi ludźmi. Odruchowo cofnęłam się do tyłu ciągnąc sparaliżowaną ze strachu przyjaciółkę, nie zdolną do logicznego, w tej chwili, myślenia. W końcu natrafiłam na ścianę, a nieznajomi znów się zbliżyli.
- Nie bójcie się. - zadrwił jeden z nich. - Nie zrobimy wam krzywdy. Potrzebujemy, różowa, tylko, abyś poszła z nami w jedno miejsce. Twoją przyjaciółeczką dobrze się zajmiemy. - zaśmiał się ten trzeci, ale nie był to przyjemny śmiech. Raczej psychopatyczny, taki jaki słyszałam w filmach. Znaleźli się na tyle blisko, że jeden z nich złapał mnie za ramię ciągnąc i starając odsunąć od Hinaty, którą kurczowo trzymałam. Dwójka z nich podeszła do niej i zaczęła ją odciągać ode mnie, jednak z całej siły starałam się jej nie puśić. Widziałam bladą twarz przyjaciółki. Obie byłyśmy niezdolne do niczego. Wielka gula w gardle nie pozwoliła mi nawet krzyknąć, aby zawołać o pomoc. Zresztą, znalazłyśmy się w takim miejscu, gdzie nikt by nie przyszedł nam na ratunek.
W końcu udało się im nas rozdzielić, a ten co mnie trzymał przyciągnął mnie do siebie zakrywając usta dłonią. Zaczęłam się szarpać i wyrywać. Ugryzłam go w rękę, a kiedy poluzował uścisk próbowałam rzucić się na ratunek przyjaciółce, która była ciągnięta przez pozostałą dwójkę w stronę wyjścia z tej uliczki. Niestety gość, którego ugryzłam, znów złapał mnie, przyciągając do siebie.
- Nie rób tak więcej, bo pożałujesz. - wysyczał mi do ucha, a ja zauważyłam jak Hinata znika z nimi za rogiem. - W sumie. Zanim tam dotrzemy możemy się jeszcze zabawić. - powiedział wsuwając mi rękę pod bluzkę. Znów zaczęłam się wyrywać, próbując pozbyć się jego dłoni, która teraz znalazła się na staniku. Unieruchomił mnie tak, że nie mogłam się prawie ruszać i przyłożył swoje wargi do mojej szyi. Szarpałam się wciąż w walce, której i tak nie mogę wygrać.
Nagle jego obrzydliwy dotyk zniknął z mojego ciała i musiałam szybko złapać równowagę kiedy straciłam oparcie w postaci mojego oprawcy. Oddychałam bardzo szybko, więc musiałam uspokoić oddech. Otarłam szybko kilka łez, które napłynęły mi do oczu i odwróciłam się. Zobaczyłam jak mężczyzna w masce zostaje atakowany przez nieznajomego, czarnowłosego chłopaka, a po chwili, ląduje na ziemi nie ruszając się. Stanęłam wryta czekając na kolejne wydarzenia. Chłopak tylko groźnie na mnie spojrzał i powiedział:
- Następnym razem bądź bardziej rozsądna i nie zapuszczaj się w te tereny. - warknął i tak po prostu odszedł. W szoku stałam jeszcze chwilę bez ruchu, a następnie wybiegłam z tej uliczki.
Nigdzie już go nie dostrzegłam.
***
Widząc, jak dwóch facetów, będących naszym wrogiem ciągnęło jakąś dziewczynę nie zareagowałem od razu. Jednak kiedy usłyszałem z jej krzyków imię Sakura i nagle zdałem sobie sprawę, że jest to dziewczyna ze zdjęcia jakie dostałem od szefa rzuciłem się załatwiając ich.
Spytałem się jej gdzie jest różowowłosa dziewczyna, a ona wskazała palcem na najbliższą ciemną uliczkę i po chwili zemdlała. Położyłem ją na ziemi i skierowałem się do wskazanego przez granatowowłosą miejsca. I rzeczywiście była tam, trzymana przez kolejnego z nich. Odciągnąłem go od niej i pozbyłem jak tamtych. Nie zabiłem. Tylko pozbawiłem przytomności. I świetnie. Już na drugi dzień od kiedy muszę ją, jak to ujął, pilnować wpada w tarapaty. Ostrzegłem ją, aby więcej się tu nie kręciła i odszedłem zły z rękami w kieszeniach.
***
Znalazłam przy ścianie nieprzytomną Hinate. Szybko znalazłam się przy niej, ale, na szczęście, nie zauważyłam u niej żadnych obrażeń. Siedziałam przy niej kilka minut, aż w końcu otworzyła oczy.
- Wszystko w porządku? - spytałam kiedy podniosła się do siadu.
- Sakura? Nic ci nie jest?! - krzyknęła i wtuliła się we mnie. Objęłam ją mocno ramieniem. - Co się stało? - szepnęła.
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziałam i podniosłam się ciągnąc ją za sobą. Wysłałam Ino sms'a, że wracamy do domu, a ja zostałam na noc u białookiej, nie chcąc wracać do domu i natknąć się jeszcze na faceta mamy i jego syna. Na dziś miałam dość wrażeń.
no i wreszcie zaczyna się coś dziać :) a Sasuke jak taki rycerz w lśniącej zbroi na rumaku(ale bez rumaka i bez zbroi) ją uratował :P
OdpowiedzUsuńdawaj szybko następną notkę bo nie wytrzymam :*
buziaki