Słysząc
budzik leniwie wyciągnęłam rękę szukając natarczywego głosu. Po kilku próbach,
gdzie co chwilę natrafiałam na pustkę otworzyłam oczy i podniosłam się widząc,
że nie dam rady sięgnąć tej przeklętej maszyny. W końcu nastała błoga cisza i
znów opadłam w miękkie poduszki, zakrywając się pod sam czubek głowy. Czułam pulsujący
ból w skroni, a mój żołądek dawał o sobie znać, kiedy wczorajszego dnia zjadłam
ledwie jedną kanapkę na śniadanie. Po tych wszystkich wydarzeniach jakie
ostatnio się przydarzyły oczywiście nikomu innemu jak mnie, całą niedzielę
spędziłam w salonie sącząc gorącą czekoladę i oglądając nudne seriale.
Dzisiaj był poniedziałek, co oznacza następne pięć dni nauki, ale jedynie o czym marzyłam w tej chwili było zostanie w łóżku i użalanie się nad sobą przez kolejne godziny, a może nawet i dni.
Dzisiaj był poniedziałek, co oznacza następne pięć dni nauki, ale jedynie o czym marzyłam w tej chwili było zostanie w łóżku i użalanie się nad sobą przez kolejne godziny, a może nawet i dni.
Ułożyłam się
wygodnie na prawym boku, zamykając oczy i chcąc oddać błogiemu uczuciu snu, jednak usłyszałam walenie w drzwi i donośny krzyk mamy:
- Sakura! Wstawaj!
Spóźnisz się do szkoły.
Zła starałam
się zignorować jej wołanie, jednak w końcu – teraz ona zła – weszła do środka i
w krótkiej chwili znalazła się przy łóżku ściągając ze mnie pościel.
- Młoda damo,
jeżeli myślisz, iż udawaniem, że mnie nie słyszysz nie pójdziesz do szkoły to
się mylisz. Wstawaj w tej chwili i za 5 minut widzę cię na dole. – wychodząc
trzasnęła drzwiami, aż podskoczyłam. Świetnie!
Wygramoliłam się powoli z ciepłego łóżka i podreptałam do łazienki, zabierając
ze sobą czystą bieliznę oraz ciuchy. Udało mi się przygotować dokładnie w
siedem minut. Wybiegłam szybko z domu na przystanek, przeklinając siebie w
myślach, za brak samochodu. Idealnie trafiłam, kiedy autobus podjechał i
wsiadłam do niego zajmując po chwili wolne miejsce przy oknie.
W klasie
znalazłam się trzy minuty przed dzwonkiem. Zajęłam stałe miejsce obok Ino.
- Co dziś tak
późno? Zawsze przychodzisz jakieś dwadzieścia minut przed czasem.
- Źle się
czuję, ale mama wyrzuciła mnie z domu. – przekręciłam oczami, a blondynka
przytaknęła ze zrozumieniem. Spojrzałam na ławkę obok, gdzie siedziała Hinata,
która teraz się mnie przyglądała. Wiedziałam o czym myślała. Ja robiłam to bardzo
często. Uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco, a ona odwzajemniła uśmiech.
Zastanawiałam się czy powiedzieć jej o tym, czy zostawić to dla siebie, ale nie
wiedziałam czy będę potrafiła trzymać to wszystko w tajemnicy, nie wyżalając się
nikomu. Przemyślenia przerwał mi dzwonek, wraz z którym pojawił się
nauczyciel.
Stanął przed swoim biurkiem odkładając na niego czarną, skórzaną teczkę, którą miał na każdej lekcji.
Stanął przed swoim biurkiem odkładając na niego czarną, skórzaną teczkę, którą miał na każdej lekcji.
- Dzień
dobry, klaso. – przywitał nas z uśmiechem. – Chciałem powiedzieć tym, którzy
jeszcze nie zauważyli, że mamy nowego ucznia, który chyba już się
zaaklimatyzował. – gestem wskazał na tył klasy.
Odwróciłam się, i zamarłam widząc dwie czarne studnie bacznie przyglądające się mnie. Uśmiechnął się szelmowsko i swój wzrok skierował na profesora, który już zaczął swój wykład. Poczułam szturchnięcie łokciem od Ino i natknęłam się na zatroskany i przestraszony zarazem wzrok Hinaty. Usiadłam prosto w stronę tablicy będąc cała spięta nową osobą.
Co on tu, do cholery robił?! Po spotkaniu go te kilka razu mogę przysiąc, że nie jest typem grzecznego chłopca, który pilnie się uczy i nie opuszcza żadnych zajęć. Więc, do diabła, dlaczego tu jest? Czy to z mojego powodu? Zadrżałam na tą myśl i próbowałam skupić na tym co mówił wychowawca, jednak marnie mi to szło.
Odwróciłam się, i zamarłam widząc dwie czarne studnie bacznie przyglądające się mnie. Uśmiechnął się szelmowsko i swój wzrok skierował na profesora, który już zaczął swój wykład. Poczułam szturchnięcie łokciem od Ino i natknęłam się na zatroskany i przestraszony zarazem wzrok Hinaty. Usiadłam prosto w stronę tablicy będąc cała spięta nową osobą.
Co on tu, do cholery robił?! Po spotkaniu go te kilka razu mogę przysiąc, że nie jest typem grzecznego chłopca, który pilnie się uczy i nie opuszcza żadnych zajęć. Więc, do diabła, dlaczego tu jest? Czy to z mojego powodu? Zadrżałam na tą myśl i próbowałam skupić na tym co mówił wychowawca, jednak marnie mi to szło.
***
Przez
wszystkie kolejne lekcje byłam strasznie nerwowa, i nie potrafiłam się skupić
na wykładach. Miałam nadzieję złapać go po szkole i dowiedzieć się, dlaczego
mnie śledził. Teraz byłam już prawie pewna, że ma w tym jakiś cel, a ja musiałam dowiedzieć się jaki.
Z ostatnim dzwonkiem odetchnęłam z ulgą i
pospiesznie zaczęłam się pakować widząc jak on już zmierza ku drzwiom sali.
Wrzucając od torby książki wstałam i zamierzałam ruszyć, zmartwiona, że zniknął
mi już z oczu, jednak poczułam szarpnięcie i odwróciłam się w stronę winowajcy.
Ino patrzyła na mnie troskliwym wzrokiem.
- Co ci
dzisiaj jest? Zachowujesz się jakoś dziwnie.
- Nie. Mówiłam, źle się czuję. Zresztą, muszę lecieć. – i nie dając jej dojść do słowa wyminęłam biegiem Hinatę i skręciłam w prawo będąc już na korytarzu, wiedząc, że tamtejszą drogą podążył czarnowłosy. Szybko dostałam się do drzwi prowadzących wyjścia ze szkoły i kiedy miałam pociągnąć za klamkę, by dostać się na zewnątrz zatrzymał mnie cichy śmiech dochodzący zza moich pleców. Odwróciłam się gwałtownie i natrafiłam na osobę, której szukałam. Zła chciałam zacząć krzyczeć na cały hol, by dowiedzieć się czego ode mnie chce, ale przypomniałam sobie, jak załatwił tamtych kolesi oraz w jakich miejscach się lubuje, więc mój temperament trochę opadł. Spróbowałam przybrać jak najbardziej obojętny wyraz twarzy i spytałam spokojnie:
- Nie. Mówiłam, źle się czuję. Zresztą, muszę lecieć. – i nie dając jej dojść do słowa wyminęłam biegiem Hinatę i skręciłam w prawo będąc już na korytarzu, wiedząc, że tamtejszą drogą podążył czarnowłosy. Szybko dostałam się do drzwi prowadzących wyjścia ze szkoły i kiedy miałam pociągnąć za klamkę, by dostać się na zewnątrz zatrzymał mnie cichy śmiech dochodzący zza moich pleców. Odwróciłam się gwałtownie i natrafiłam na osobę, której szukałam. Zła chciałam zacząć krzyczeć na cały hol, by dowiedzieć się czego ode mnie chce, ale przypomniałam sobie, jak załatwił tamtych kolesi oraz w jakich miejscach się lubuje, więc mój temperament trochę opadł. Spróbowałam przybrać jak najbardziej obojętny wyraz twarzy i spytałam spokojnie:
- Co tutaj
robisz? – mina trochę mi zrzedła słysząc jak się śmieje, tym bardziej, że jego
śmiech był mega seksowny… Skarciłam się za taką niedorzeczną myśl i założyłam
ręce na piersi. – Nie wiem co cię tak śmieszy. To ty mnie śledzisz. – już jego
twarz przybrała poważny, a raczej nawet mogłabym rzec groźny wyraz i zrobił
krok w moją stronę, na co ja cofnęłam się w tył.
- Śledzę cię?
Dlaczego tak myślisz? – spytał ostrożnie, jednak z nutą wyzwania w głosie. Znów
postąpił krok do przodu, ale tym razem pozostałam w tym samym miejscu.
- Cóż, raz
dziwnym przypadkiem trafiłeś na mnie i moją przyjaciółkę, kiedy znalazłyśmy się
w niebezpieczeństwie, a potem kiedy tam wróciłam, ty dziwnym trafem również, zapewniając
mi „bezpieczeństwo”. Teraz nagle zjawiasz się w tej samej szkole, co ja, chociaż nigdy wcześniej cię nie spotkałam. Jak to
wyjaśnisz? – uśmiechnęłam się zwycięsko z argumentów jakie posiadałam, czekając
na jego ruch.
- Jeden, jak
już pewnie zdążyłaś zauważyć, często przebywam w miejscach podobnych do takich,
a zwłaszcza tam. Powinnaś być szczęśliwa, że was znalazłem, gdyż więcej byś się
już tutaj nie pojawiła. – jego głos był zimny, aż ciarki przeszły mi po
plechach. – Domyśliłem się, że drugi raz pojawisz się tam, wyglądasz na taką
głupiutką, co lubi pakować się w kłopoty, więc – naburmuszyłam się na tę opinię,
lecz dalej go słuchałam. – kręciłem się tam następnego dnia i miałem rację,
ponieważ - niespodzianka - zjawiłaś się. Co do szkoły, postanowiłem, że warto znów wrócić do
kształcenia się, bo z pewnych powodów musiałem je przerwać, a że jest to jedyna
szkoła średnia w tym małym miasteczku, wybrałem tą.
Podszedł do
mnie bliżej i kiedy myślałam, że ma jakieś zamiary (tak, ja i moja głowa..)
minął mnie i podążył do drzwi wyjściowych. Chwilę później go nie było.
***
Świetnie. Nie
powinienem, mówić jej aż tyle. Głupia, pomyślała, że ją śledzę. Pff. Moje
umiejętności szpiegowskie z czasem się pogorszyły, zamiast wejść na poziom
wyżej. I jak ja mam się do niej „zbliżyć”? Już wystarczająco się do mnie
zdystansowała.
Cholera. W co
ja się wpakowałem?